Choć ma już 102 lata, zaraża pozytywną energią i dobrym humorem. Pan Adam Metta po latach spędzonych na Śląsku zdecydował się na powrót do Świdnicy. Jak przyznaje sam senior, kompletnie nie żałuje swojej decyzji. W rozmowie z nami opowiada o czasach spędzonych w mieście, ogromnej pasji do akrobatyki i wolnych chwilach, które poświęca na surfowanie po internecie i spacery po świdnickich parkach.
* Jak to się stało, że trafił Pan do Świdnicy i jak wspomina Pan tamten czas?
– Urodziłem się 13 lipca 1919 roku i jestem repatriantem ze Lwowa. Przyjechałem do Świdnicy po raz pierwszy w 1949 roku i znalazłem pracę w dobrze prosperującym zakładzie – Pafal. W mieście działało kilkanaście zakładów, które bardzo dynamicznie prosperowały, np. Świdnicka Fabryka Urządzeń Przemysłowych, Wagony, Renifer. Komunikacja miejska pękała w szwach, tyle ludzi tutaj pracowało. Wtedy Świdnica wyglądała tak jak inne poniemieckie miasta i nie wyróżniała się niczym szczególnym. Pamiętam, że wszędzie było dużo śmieci, a wiele lokali rozgrabiono. Ludzie przyjeżdżali i wyjeżdżali, jedni się osiedlali, a inni szabrowali. Mieszkania w pierwszej kolejności otrzymywali repatrianci ze wschodu, a mi przydzielono lokal przy ulicy Jodłowej. Później mieszkałem jeszcze przy ul. Wałowej. Do dziś pamiętam, jak wyglądał ten skwer. Strach było się tamtędy przechadzać. A teraz? Po remoncie wygląda pięknie, aż chce się tam spacerować.
* Wiadomo, że nie samą pracą człowiek żyje. Jakie były Pana największe pasje?
– Przez wiele lat byłem działaczem akrobatyki sportowej w Świdnicy. To był wspaniały czas. Przyjaźniłem się z Danielem Perskim. Wówczas Polonia Świdnica była najsilniejszą sekcją w Polsce. Prężnie funkcjonowaliśmy i mieliśmy na swoim koncie wiele sukcesów. Kiedy zdobyliśmy pierwsze miejsce w kraju, to naprawdę było coś. Dzięki temu sporo zwiedziłem, jeździliśmy na zawody np. do Rumunii i Bułgarii. W tamtych czasach wyprawa za granicę była nie lada wyczynem. Dobrze wspominam także sukcesy naszych siatkarek pod wodzą Tadeusza Ząbka. Świdnicki sport przed laty stał na bardzo wysokim poziomie.
* Dlaczego zdecydował się Pan na dłuższy czas opuścić Świdnicę?
– Po prostu za lepiej płatną pracą. W 1972 roku zostałem przeniesiony do nowej fabryki produkującej części samochodowe w Bielsku-Białej, gdzie otrzymałem dobre stanowisko technologa produkcji samochodów oraz mieszkanie w Sosnowcu. Później zostałem kierownikiem działu. Produkowaliśmy lampy do wszystkich samochodów, nie tylko tych krajowych. I tak mijały kolejne lata!
* Jednak po latach ponownie zamieszkał Pan w Świdnicy…
– Tak, to prawda. Ze względu na mój wiek i stan zdrowia lepiej mieć kogoś bliskiego obok siebie. Wymagam już całodobowej opieki, dlatego postanowiłem wrócić z Sosnowca do Świdnicy. Aktualnie mieszkam z moją córką i zięciem. Dobrze mi tutaj.
* Panie Adamie, co Pan lubi robić w wolnych chwilach?
– Teraz mam sporo wolnego czasu… Lubię wiedzieć, co dzieje się na świecie i często przeszukuję strony internetowe w poszukiwaniu nowych informacji. Można powiedzieć, że starymi oczami obserwuję nowy świat. Poza tym uwielbiam spacery po świdnickich parkach, które przeszły niesamowitą metamorfozę. W porównaniu z przeszłością, obecnie są bardzo zielone i bezpieczne. Bardzo lubię spędzać czas np. przy fontannie w Parku Centralnym.
* Jaki jest Pana przepis na długowieczność?
– We wszystkim trzeba mieć umiar! Alkohol, owszem, okazjonalnie w małych dawkach, chociaż czasem się tak nie dało! (śmiech). Dobre jedzenie też jest bardzo ważne i ruch. Nie powinniśmy się też przejmować wszystkim, trzeba przyjmować życie takim, jakie jest!
*Czego możemy panu życzyć?
– Zdrowia.