Ta zbrodnia wstrząsnęła wówczas całą Polską. Był 2 kwietnia 1978 roku. Na spokojnej dotychczas ulicy Trybunalskiej w Świdnicy doszło do brutalnego gwałtu i morderstwa 5-leniej Ingi. Oprawcą okazał się, 32-letni sąsiad dziewczynki – Zbigniew Czajka. Za dokonanie tego potwornego czynu mężczyźnie wymierzona została kara śmierci.
Małżeństwo G. wychowywało wspólnie trójkę dzieci: chłopca i dwie dziewczynki, a 5-letnia Inga była z nich najmłodsza. Feralnego dnia dziewczynka wyszła pobawić sie na sąsiednie podwórko. Po kilkunastu minutach zniknęła jednak bez śladu. Jej zaginięcie zgłoszono około godz. 20.00. Milicję zawiadomiła zrozpaczona matka, a poszukiwania prowadzone były na terenie parków, bram, piwnic – nigdzie jednak nie znaleziono śladów dziecka. Kolejnego dnia poszukiwania rozszerzone zostały już na cały kraj. Brat 5-latki przypomniał sobie wówczas, że widział swoją siostrę z pijanym sąsiadem. Myślał, że ten odprowadza Ingę do domu.
– Mężczyzna miał prowadzić ją za rączkę, i od razu zacząłem podejrzewać zboczenie seksualne. Udałem się do mieszkania podejrzanego – relacjonował w notatce służbowej zajmujący się sprawą milicjant. Tam zastał pijanego Czajkę i jego konkubinę Jadwigę. Mężczyzna zeznał, że rzeczywiście widział dziewczynkę, ale myślał, że wróciła do domu.
To jednak nie dało spokoju śledczym, a do mieszkania mężczyzny skierowano specjalną grupę operacyjną. W wyniku prowadzonych działań w łazience ujawnione zostały ślady krwi. W pokoju natomiast – zwęglone ubrania. Makabrycznego odkrycia dokonano jednak w piwnicy, do której służby zaprowadziła konkubina 32-latka. W firanie włożonej do wiklinowego kosza znajdowały się rozebrane od pasa w dół zwłoki dziecka.
Czajka został aresztowany. W pierwszym przesłuchaniu przyznał się do brutalnego zamordowania dziewczynki, którą zgwałcił, następnie dusił, a później uderzył młotkiem w głowę. Te obrażenia, jak wykazała sekcja zwłok, okazały się śmiertelne.
Mężczyzna wypił wcześniej kilka piw z kolegami. Wracając do mieszkania natknął się na Ingę, która spytała go czy w domu jest Andrzej – syn jego konkubiny. Z niewiadomych przyczyn Czajka potwierdził, że chłopiec przebywa w mieszkaniu wiedząc dokładnie, że wyjechał do swej babki, do Wałbrzycha. W głowie zwyrodnialca już wtedy zrodził się makabryczny plan, który przewidywał zaspokojenie popędu seksualnego poprzez gwałt na dziewczynce.
– Zaprowadziłem ją do pokoju, położyłem na tapczanie, przykryłem jej twarz kołdrą i zdjąłem majtki – zeznawał w trakcie przesłuchania.
Z uwagi na makabryczny opis zbrodni i dobro żyjących krewnych dziewczynki nie będziemy w całości przytaczać szczegółów tragedii jaka rozegrała się w mieszkaniu. Z obawy o to, że dziecko poskarży się rodzicom, Czajka młotkiem uderzył kilkakrotnie Ingę w głowę. Po tym, gdy jęki ucichły, zaniósł zwłoki do łazienki i upchał je pod wanną. Kolejno umył ręce i zapalił papierosa.
Śledczy wystąpili z wnioskiem o badanie biegłych psychiatrów. Ci, w toku obserwacji 32-latka, stwierdzili jednoznacznie, że w momencie popełniania morderstwa był on poczytalny, aczkolwiek wyróżniał się osobowością prymitywną oraz reakcjami agresywnymi na zagrożenie. Morderca zeznał, że nigdy nie czerpał satysfakcji z seksu, a przyjemność sprawiała mu jedynie masturbacja. Nigdy wcześniej też nie dokonał gwałtu na dziecku, choć zdarzało mu się o tym myśleć. Zeznał, że był bezpłodny.
Konkubina Zbigniewa Czajki w pierwszych zeznaniach twierdziła natomiast, że o zbrodni dokonanej przez swojego partnera nic nie wiedziała. Prawda okazała się jednak zgoła inna. 32-latek zwierzył jej się, że zabił i zgwałcił Ingę.
– Jadzia, co ja zrobiłem– powiedział po powrocie Jadwigi W. do mieszkania.
Początkowo prokurator i jej zarzucił udział w morderstwie. Na dalszym etapie dowiedziono jednak, że kobieta pomagała partnerowi w zacieraniu śladów i ukryciu zwłok. Starannie posprzątała krew w łazience, spaliła misia i ciuchy ofiary, a na koniec razem z Czajką zaniosła zwłoki dziecka do piwnicy. Po wszystkim, jak gdyby nigdy nic, położyli się spać. Podczas przeprowadzonegoo eksperymentu procesowego, 32-latek beznamiętnie i z wielką dokładnością wskazywał co po kolei zrobił Indze. W aktach sprawy znajdują się zdjęcia z czynności procesowych, jednak Sąd Okręgowy w Świdnicy nie wyraził nam zgody na wykonanie ich fotokopii.
Później sprawy potoczyły się ekspresowo. Po zaledwie dwóch miesiącach do sądu trafił akt oskarżenia, a już 22 sierpnia 1978 roku ruszył proces. Czajka został uznany winnym zbrodni i został skazany na 15 lat pozbawienia wolności za gwałt na dziewczynce oraz na karę śmierci i utratę praw publicznych za jej brutalne zamordowanie. Wyrok został zaskarżony przez obrońcę oskarżonego, ale Sąd Wojewódzki we Wrocławiu utrzymał go w mocy uzasadniając swą decyzję brakiem realnej prognozy resocjalizacyjnej. Jadwiga W. skazana została na 2 lata i 6 miesięcy pozbawienia wolności.
Karę śmierci poprzez powieszenie na Zbigniewie Czajce wykonano 27 lipca 1979 roku.