Bezkompromisowo od lat rozprawia się z otaczającym nas światem w swoich piosenkach. Jest też aktorką, performerką oraz pisarką, która odważyła się na niezwykle szczerą rozmową ze swoim ojcem, Janem Peszkiem w wydanej przed rokiem książce „Naku*wiam zen”. Maria Peszek spotkała się ze świdniczankami i świdniczanami w poniedziałek, 6 listopada w sali teatralnej.
Na pomysł spisania rozmów, które Maria przez lata toczyła z ojcem wpadł pewnego dnia jej wieloletni partner Edek. Gdy już miało dojść do spotkania podczas, którego córka chciała zadać Janowi Peszkowi najbardziej nurtujące ją i intymne pytania, aktor dostał zawału. W obliczu zagrożenia, które towarzyszy chorobie zaplanowany dialog nabrał jeszcze większego sensu.
–Mój partner Edek, z którym jestem od 30 lat wcześniej znał Jana, aktora. Miał więc szansę obserwowania nas przez bardzo długi czas, dlatego zwrócił mi uwagę na to, że jest to tak niezwykła relacja, że może warto by było zrobić z tego powieść, którą można podzielić się z czytelnikami. Chcieliśmy pokazać jak może wyglądać to z perspektywy dwójki artystów, ojca i córki, kobiety i mężczyzny, przyjaciół, którzy się bardzo kochają. Nie oznacza to jednak, że nie popełniają błędów, i się nie ranią – mówiła Maria Peszek. –Gdy Jan dostał zawału prace rzeczywiście przyspieszyły i nabrały większego sensu.
Tematy do rozmów były przygotowane przez kilka dobrych lat, niektóre pytania także. Całość tworzona była z mozołem z uwagi na to, że nagrany materiał należało bardzo skrupulatnie spisać. Rękawicę podjął wspomniany wcześniej Edek, partner życiowy Marii.
–Od pierwszego momentu kiedy Edek wymyślił ten projekt zapisaliśmy jak to powinno wyglądać. Bardzo ważne było dla nas to, aby ta książka się czymś wyróżniała. Spotykaliśmy się kilkanaście razy i każdą z naszych rozmów nagrywaliśmy na telefon, ale ktoś musiał to spisać. A, że były to rzeczy nie nadające się dla postronnej osoby mógł to zrobić tylko Edek. Zwłaszcza, że w trakcie tego spisywania miał przykaz odnotowywania wszystkiego co usłyszał, nawet puszczonego bąka – mówiła artystka.
Z uwagi na to, że treść książki porusza wiele wątków, w tym tych związanych z życiem osób spoza rodziny Peszków, konieczne było uzyskanie ich autoryzacji. Nie wszystkim podobał się obraz jakim zostali przedstawieni. Autorzy założyli sobie także, że spisane rozmowy nie będą poddawane autocenzurze.
–Bardzo musiałam przepraszać moją ciocię, którą po prostu zraniły niektóre zdania. Naprawdę dołożyliśmy wszelkich starań, by nikogo nie urazić. Stało się jednak inaczej, dlatego wysyłałam ciotce bukiety kwiatów. Po kilku miesiącach wybaczyła mi. Razem z Janem chcieliśmy by tak książka była prawdziwa, bezkompromisowa i szczera. Dlatego nie dokonywaliśmy żadnej autocenzury -mówiła autorka.
Spotkanie zakończyło się wspólnymi zdjęciami i podpisywaniem książki.