Trudno sobie wyobrazić świdnicką brać harcerską bez jej osoby. Od lat zaangażowana jest w różne akcje charytatywne. Jak sama przyznaje, najważniejsza dla niej jest służba na rzecz innych. O swojej historii związanej z mundurem, rodzinie i pasji pomagania opowiada Violetta Sobczak.
*Od lat działa Pani w świdnickim harcerstwie. Czy to z domu rodzinnego wyniosła Pani tradycje związane właśnie z nim?
– Nie, moi rodzice nie byli związani z harcerstwem. Ich pasją był sport, a tato dodatkowo był filatelistą. Całe popołudnia spędzał wśród znaczków i klaserów, a mama zanurzała się w książkach. Wychowywałam się na ciekawym podwórku, pełnym dzieci. Dużo się działo: gry, zabawy, gitara, śpiewy. Wśród „podwórkowych” koleżanek dwie należały do harcerstwa i to one namówiły mnie w 1978 roku na pierwszy obóz… oczywiście w Niesulicach. I złapałam bakcyla. A rodzice bardzo sprzyjali mojej pasji, wspierali mnie w działaniach. Później dostałam propozycję pracy w świdnickim hufcu ZHP i tak to trwa do dziś. „Znajdź pracę, która będzie Twoją pasją, a nie będziesz już nigdy musiał pracować”.
*Czego można nauczyć się w harcerstwie?
– Myślę, że bardzo wielu rzeczy przydatnych w dorosłym życiu: odpowiedzialności, samodzielności, zaradności, tolerancji, wrażliwości, dyscypliny, otwartości na potrzeby drugiego człowieka. Harcerstwo to szkoła życia. Tu nauka podawana jest w formie zabawy, przygody, na zbiórkach, biwakach, obozach, rajdach, itp. Czyli nauka poprzez działanie. I dzięki temu wszystko jest łatwiej przyswajalne. Młodzi ludzie mają mnóstwo energii, ogromną chęć pomocy, motywację do działania i przede wszystkim naprawdę dużo radości. Poprzez uczestnictwo w przeróżnych akcjach młody człowiek chłonie wiele wartości. Dziecko uczy się być po prostu dobrym człowiekiem. W harcerstwie znajdujemy przyjaciół… często na całe życie.
*Harcerstwo to także pewne zasady, których należy przestrzegać. Jak zatem przyciągnąć dzieci i młodzież?
– Tak, to prawda. Jak w każdej społeczności – gdy przystępujesz do danej grupy, to musisz akceptować zasady i być zdecydowanym na ich przestrzeganie. Mamy sporą konkurencję w postaci zajęć dodatkowych, kółek zainteresowań i oczywiście komputerów, które „odcinają” dzieci od realnego świata. Jak zachęcić dzieci do harcerstwa? Na początku tej drogi stoi lider – drużynowy – instruktor, postać charyzmatyczna, która potrafi przyciągnąć do siebie podopiecznych. Ważne jest, żeby taki lider był doskonale przygotowany do pracy, harcersko wykształcony, kreatywny, bo wyjście naprzeciw oczekiwaniom dzieci jest bardzo trudne.
*Jakie cechy charakteru powinien mieć dobry harcerz?
– Wszystko zaczyna się od najprostszej sprawy – odpowiedzialności za siebie, świadomego stosunku do obowiązków, zasad i wartości. Najważniejsza rzecz to bycie otwartym na nowe wyzwania, przygodę, zabawę, znajomości. Harcerstwo to różnorodność. U nas liczy się chęć współpracy, umiejętność pracy w grupie. Trzeba tylko poświęcić trochę czasu, energii i entuzjazmu, by później mieć szaloną satysfakcję. Dajmy sobie szansę na samorozwój i pokażmy się z jak najlepszej strony.
*Pani praca to także sporo akcji charytatywnych, wolontariatu. Jak ważne jest w Pani życiu pomaganie innym?
– To jedna z ważniejszych rzeczy, których nauczyłam się w harcerstwie – służba na rzecz innych. Staram się nigdy nie odmawiać pomocy, a jeśli coś przekracza moje możliwości, szukać rozwiązań.
*Świdniccy harcerze bardzo aktywnie włączyli się w pomoc uchodźcom z Ukrainy. Spała Pani w ogóle w tym pierwszym okresie?
– Od początku wybuchu wojny w Ukrainie staramy włączać się we wszystkie możliwe działania pomocowe. Pierwsze trzy miesiące były bardzo intensywne, było dużo potrzeb, próśb o pomoc. Na portalach społecznościowych odzywały się do mnie nieznajome osoby, które opisywały swoją sytuację. Nikt nie został bez wsparcia. Uruchomiliśmy w siedzibie hufca punkt zbiórki rzeczy i artykułów żywnościowych, nasi wolontariusze dyżurowali od świtu do nocy. Odzew mieszkańców dodawał nam skrzydeł. Osoby prywatne, zaprzyjaźnione firmy, dawni instruktorzy, rodzice dzieci, które jeżdżą z nami do Niesulic – to byli wspaniali i hojni darczyńcy. Czy spałam? Chyba wszyscy mieliśmy ten sen niespokojny, obaw mnóstwo, jutro niepewne. Ale to działanie było panaceum na wszelkie zło.
*Z jakimi emocjami musieliście się mierzyć? To przecież niełatwe zadanie: zorganizować pomoc tak, by trafiła do najbardziej potrzebujących.
– To prawda. Najbardziej zależało nam na tym, żeby pomoc trafiała do konkretnych osób. Skupiliśmy się na zaopatrywaniu uchodźców, którzy przybywali do Świdnicy,
w najpotrzebniejsze artykuły. To było szukanie rzeczy pod wskazane potrzeby. Jedną z pierwszych osób była młoda Ukrainka, w zaawansowanej ciąży, która uciekła do Polski z małą reklamówką rzeczy. Natychmiast ogłosiliśmy zbiórkę rzeczy dla niemowlaka oraz dla młodej mamy. Odzew był niesamowity. Mnóstwo rzeczy trafiło do nas i zdołaliśmy obdarować nimi kilka osób. Do dziś ta młoda mama przychodzi do nas… już z dzieciątkiem i oddaje niektóre rzeczy, żeby mogły służyć innym potrzebującym. Takie sytuacje bardzo budują. Emocjonalnie było nam bardzo trudno: łzy, wzruszenie, niekiedy niemoc. A w głowie jedna myśl – a gdyby to mnie spotkało, moich bliskich?
*Akcjami, w które stale się Pani włącza, można obdarować co najmniej kilkanaście osób? Skąd bierze Pani energię do działania?
– Moją siłą napędową są ludzie, otoczenie, osoby, z którymi pracuję, instruktorzy, na których zawsze mogę liczyć, przyjaciele, którzy nigdy nie zawodzą, synowie, którzy mnie wspierają i często od nich słyszę, że są ze mnie dumni. Mam szczęśliwe życie i mogę się nim dzielić z innymi.
*Czy przyznane na przestrzeni ostatnich lat odznaczenia są dla Pani ważne?
– To zawsze jest bardzo miłe, gdy ktoś zauważa nasze działania. Jest to potwierdzenie słuszności tych działań. Ale przecież nie dla orderów i medali uruchamiamy pokłady naszych możliwości.
*Czy poza harcerstwem znajduje Pani czas na inne aktywności?
– Mam spore grono znajomych, przyjaciół, z którymi często spędzam wolny czas. Wspólnie organizujemy sobie wyjazdy, wyprawy, urodziny, rocznice, sylwestry. Ciągle coś się dzieje. Lubię kino i nie odpuszczam żadnym nowościom i hitom filmowym. Wieczorami lubię zagłębić się w dobrej lekturze. Właśnie skończyłam biografię Kory autorstwa Beaty Biały, pod wspaniałym tytułem „Słońca bez końca”. Serdecznie polecam.
*Jakie ma Pani plany na przyszłość?
– Nie zwalniać tempa. Tyle wiemy o sobie, na ile nas sprawdzono. Jest jeszcze sporo do zrobienia. Kończą się wakacje i zaczynamy kolejny rok harcerskiej pracy. Program działań jest obfity i nie ma czasu na nudę. A już w październiku zaczynam myśleć o kolejnym finale WOŚP.