– Pomagam ludziom od zawsze. Tak mnie wychowali rodzice. Nie potrafię przejść obojętnie obok ludzkiej krzywdy – mówi Zofia Wychowanek, która w grudniu 2019 r. została laureatką nagrody „wolontariusz roku”.
Zofia Wychowanek związana jest ze świdnickim hospicjum. Wspiera jego pacjentów nie tylko w codziennych czynnościach, ale też służy rozmową. Zawsze wysłucha, podniesie na duchu, jest obok, dając wsparcie tym, którzy go potrzebują. Pomaga od zawsze. Jak sama mówi, ma to w genach.
Od pół wieku związana ze Świdnicą
Pani Zofia ze Świdnicą związana jest od 50 lat. Wcześniej mieszkała i wychowała się w Grodziszczu (gmina Świdnica). Miała 12 rodzeństwa. 2 braci i 2 siostry już nie żyją. Do Świdnicy przeprowadziła się po ślubie. Podjęła pracę w Zakładach Wytwórczych Aparatury Precyzyjnej (późniejsza Fabryka Aparatury Pomiarowej „Pafal”). Tu, w dziale wojskowym, przepracowała 31 lat. Doczekała się syna i trójki wnucząt. Syn Krzysztof ma dziś 46 lat, także mieszka w Świdnicy, gdzie pracuje jako elektryk.
19 lat temu Zofia Wychowanek przeszła na emeryturę. Wówczas zaczęła udzielać się społecznie. Zawsze lubiła pomagać, ale odkąd ma więcej wolnego czasu, robi to znacznie częściej. – Cały czas pomagam i robię to do tej pory. Nie potrafię przejść obojętnie obok ludzkiej krzywdy – mówi.
Wpiera pacjentów hospicjum
Od 8 lat Zofia Wychowanek wspiera pacjentów hospicjum. – Pomagam ludziom za „dziękuję”. Chodząc do ludzi, widziałam, że w czasie choroby potrzebują dużo opieki. Dlatego zostałam wolontariuszem. Dziś mam kilka pań, które regularnie odwiedzam. Z każdą spędzam po 3-4 godziny. Robię zakupy, kiedy trzeba myję okna, sprzątam. Czasem nawet chodzę na cmentarz, gdy któraś mnie o to poprosi. Nie jestem taką typową opiekunką, pielęgniarką, jestem bardziej osobą, która dotrzyma towarzystwa, wysłucha i pomoże, w czym mogę pomóc. Te osoby potrzebują rozmowy, wsparcia, dlatego staram się po prostu przy nich być i podbudować na duchu. Czasami zastępuję rodzinę, a czasem tę rodzinę wspieram w opiece. Zupełnie inaczej rozmawia się z obcą osobą, nie związaną z rodziną. Łatwiej jest zrzucić z siebie cały ciężar – wyjaśnia Zofia Wychowanek. – Dla takich ludzi mały gest znaczy czasem bardzo dużo.
Pani Zofia pomaga od zawsze. W tym, co robi, wspiera ją nieustannie rodzina. – Nie wolno przechodzić obojętnie wokół ludzkiej krzywdy. Czasem zaniesienie zakupów to bardzo dużo. Mój syn nigdy nie namawiał mnie do zaniechania wolontariatu. Przeciwnie, wspiera mnie w tym, co robię. Co więcej, on też lubi pomagać. To już w genach idzie – żartuje Zofia Wychowanek.
Najważniejsze zdrowie
W pomaganiu nie przeszkodził nawet wypadek, jakiemu w listopadzie 2019 r. uległa pani Zofia. Kobieta została potrącona na przejściu dla pieszych. – Doszłam do pasów, stanęłam, rozejrzałam się. Samochody się zatrzymały, więc ruszyłam. Byłam już prawie na chodniku, gdy pojawił się ten samochód. Uderzył mnie w prawą stronę, podciął nogi. Poleciałam na maskę, potem pod koła. Zatrzymał się, wysiadł z auta i spojrzał na mnie. To był młody chłopak. Nigdy tego momentu nie zapomnę – opowiada Zofia Wychowanek. Kierowca zbiegł z miejsca zdarzenia, a kobieta straciła przytomność. Na szczęście zaopiekowali się nią świadkowie zdarzenia. – Pomogło mi dwoje ludzi. Kobieta, która akurat była w sklepie obok i była pielęgniarką i mężczyzna, który na co dzień był ratownikiem. Chciałam im bardzo podziękować za to, że się wtedy mną zajęli. To dowód na to, że są na ziemi anioły – mówi pani Zofia. Wezwano karetkę. Kobieta doznała złamania ręki i nosa. Do tej pory odbywa rehabilitację i walczy o odzyskanie jak największej sprawności złamanej kończyny. Sprawcy, mimo apeli policyjnych i nagrody oferowanej przez rodzinę, nie udało się odnaleźć.
Pani Zofia nie traci jednak pogody ducha i nie zamierza przestać wspierać ludzi chorych. Marzy tylko o zdrowiu, by jej działalność był możliwa. – Jak będzie zdrowie, to będzie wszystko – podsumowuje.
Zatem życzymy pani Zofii mnóstwa zdrowia.
