Mija miesiąc od przybycia do Świdnicy kolejnych repatriantów z Kazachstanu – państwa Natalii i Dymitra Szymkow z córkami Władysławą i Poliną. Czują się u nas jak u siebie w domu, choć ciągle poznają miasto i ludzi.
Szymkowie, którzy w Świdnicy są od połowy października, dopinają jeszcze sprawy formalne, jak wyrobienie dowodów osobistych, co otworzy im drogę np. do podjęcia zatrudnienia. Młodsza z sióstr, Polina, kontynuuje naukę – jest uczennicą Zespołu Szkół Nr 1.
Nieco krócej, od 24 października, przebywa w Świdnicy rodzina Olgi i Walentego Iwanickich z synem Michałem. W Wałbrzychu mieszka już ich starsza córka. Państwo Iwaniccy mają w Świdnicy od lat swoich krewnych. Pan Walenty jest bratankiem Jana Iwanickiego, który przyjechał do Świdnicy 15 lutego 1997 r. wraz z żoną Marią, córką Ludmiłą, synem Włodzimierzem i 10-miesięczną wnuczką Ładą. Dzięki przyjazdowi teraz Olgi i Walentego, cała rodzina Iwanickich, sprowadzona w ramach kilku repatriacji, jest już w Polsce w całości.
Ponad 20 lat powrotów z Kazachstanu do Polski
Powrót repatriantów do ojczyzny w 1997 r. był w owym czasie dla Świdnicy wielkiej rangi wydarzeniem, szeroko relacjonowanym przez lokalne i regionalne media. Od tego czasu władze Świdnicy nieustająco pomagają repatriantom. Od samego początku w przedsięwzięcie zaangażowany jest Wiesław Pietrzyk, dyrektor Wydziału Spraw Obywatelskich Urzędu Miejskiego w Świdnicy. Pierwszym prezydentem, który zaprosił do miasta repatriantów ze Wschodu, był Bolesław Marciniszyn, a pierwszym, który ich powitał, był Adam Markiewicz. Przez lata procedury repatriacyjne znacznie uproszczono. Starania o sprowadzenie seniorów rodziny Iwanickich trwały 3 lata, a dzisiaj – od podjęcia uchwały przez Radę Miejską w maju 2019 r. (za rządów Beaty Moskal-Słaniewskiej), już w październiku mogliśmy przywitać w Świdnicy kolejnych Polaków z Kazachstanu.
Nowe rodziny otrzymały od miasta mieszkania komunalne, w pełni wyremontowane i nowocześnie wyposażone. W 2019 r. Świdnica na przygotowanie tych lokali uzyskała 200 tys. zł dotacji z budżetu państwa. W początkowym okresie pobytu wsparcia repatriantom zwyczajowo udziela także Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej oraz Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie.
Życzliwość i wsparcie świdniczan dla repatriantów
Przez ponad 20 lat życia pionierzy repatriantów – państwo Iwaniccy – wrośli w Świdnicę. Mają tu wielu prawdziwych przyjaciół. To, co od razu zwraca uwagę podczas spotkania z małżeństwem Marii i Jana, to bijąca od nich ogromna serdeczność. Kiedy tu przyjechali, byli już ludźmi po 50., z bagażem doświadczeń życiowych. Pożegnanie z Kazachstanem było też dla nich pożegnaniem z dotychczasową karierą zawodową. Pracowali tam jako nauczyciele – pan Jan (rocznik 1941) uczył techniki, pani Maria (rocznik 1947) nauczania początkowego. Prócz pracy nauczycielskiej, żeby utrzymać rodzinę, prowadzili niewielkie gospodarstwo.
– Baliśmy się, jak potoczą się nasze losy w Polsce – wspomina pani Maria. I opowiada, jak szybko te obawy minęły po przyjeździe do Świdnicy.
Od samego początku mogli liczyć na sąsiedzką pomoc. Dzięki niej otrzymali trochę domowych sprzętów, jak choćby używane meble, a jeden ze świdnickich sklepów RTV podarował im nowy telewizor. Od początku dążyli jednak do tego, żeby móc się samemu utrzymać. Pan Jan pracował m.in. w zakładzie produkującym części metalowe. Również dzieci Iwanickich szybko stanęły na nogi – Ludmiła była lekarką w jednej z przychodni w Świdnicy (dziś pracuje w Koszalinie), a Włodzimierz jest kierowcą.
– Otrzymaliśmy też pomoc w założeniu pasieki, którą przez wiele lat hodował mąż – opowiada pani Maria. Dziś już niestety z uwagi na gorszy stan zdrowia pan Jan musiał zaniechać hodowli.
Oczywiście, pamięć o Kazachstanie jest w nich ciągle żywa. Jan Iwanicki potrafi opowiadać o nim ze szczególną dbałością o geograficzne detale.
– Od naszego domu do polskiej ambasady jechałem 2 tysiące kilometrów – mówi, wodząc palcem po starej mapie. We wspomnieniach Iwanickich mocno utkwiło to, co opowiadali im rodzice przywiezieni przymusowo na kazachskie stepy przez Sowietów w 1936 r.. Głód i zimno były ich nieodłącznymi towarzyszami. W przymusowej udręce ludzie wspierali się jednak, jak mogli.
Polska i Unia Europejska: szansa dla młodych, szansa na nowe życie
Aż tak silnych wspomnień związanych z Kazachstanem nie ma najmłodsze pokolenie Polaków, którego przedstawicielem jest 22-letnia Anastazja Smirnova – mieszkanka naszego miasta od października 2018 r., krewna państwa Szymkow. Dla niej i jej 15-letniego brata Denisa, jako pełnoprawnych obywateli Unii Europejskiej, Polska jest szansą na zupełnie inne perspektywy życia. O Kazachstanie mówi bez cienia żalu. – Może stolica dobrze wygląda na zdjęciach dla turystów, ale to tylko wrażenie ze zdjęć – stwierdza z przekonaniem.
Anastazja bardzo szybko doszlifowała swój język polski i pracuje obecnie w Wydziale Komunikacji Starostwa Powiatowego w Świdnicy. Jej praca to najlepszy dowód na to, jak sprawnie Nastazja posługuje się językiem polskim.
– Świdnica nie jest za duża, nie jest za mała. To miasto, w którym dobrze się żyje – mówi z uśmiechem.
Jej zdanie podziela również babcia – pani Nina Szymkowa, która obawiała się przyjazdu do Polski. Na duchu podtrzymywała ją Maria Iwanicka. Obie panie skontaktował ze sobą świdnicki Urząd Miejski. Dziś pani Nina jest szczęśliwa, ponieważ spełniło się jej marzenie o powrocie do Polski.
Szczęśliwi są również rodzice Anastazji i Denisa. Tato Aleksander jest kierowcą TIR-a i jeździ w dalekie europejskie trasy. Mama Tatiana jest z zawodu księgową, ale na razie nie pracuje w zawodzie. Aby to zmienić, chce nauczyć się dobrze języka polskiego.
Repatriację Polaków trzeba kontynuować
Wiesław Pietrzyk, podsumowując ponad 20 lat starań o repatriację Polaków z Kazachstanu, z pełnym przekonaniem mówi, że należy ten proces kontynuować i rozwijać. Spotyka się z repatriantami przy różnych okazjach i za każdym razem utwierdza się w przeświadczeniu, że było warto sprowadzić Polaków ze Wschodu. Jedną ze szczególnych uroczystości tego rodzaju były Złote Gody Państwa Marii i Jana Iwanickich w 2017 r. obchodzone w Świdnicy – idealny moment do pięknych i wzruszających wspomnień.
– Rodziny bardzo szybko adaptują się do nowych warunków – przyznaje dyrektor Pietrzyk i dodaje: – Stają się pełnoprawnymi mieszkańcami: pracują, uczą się i płacą podatki.
Skąd Polacy w Kazachstanie?
Według spisu ludności Kazachstanu z 2009 r. obywateli narodowości polskiej było tam 34057 osób. Warto jednak dodać, że osób polskiego pochodzenia żyje tam znacznie więcej. Diaspora polska w Kazachstanie to przede wszystkim potomkowie ofiar deportacji przeprowadzonych przez Związek Radziecki w latach 30. i 40. ubiegłego wieku, głównie z terenów obecnej Ukrainy i Litwy, będących przed II wojną światową częścią państwa polskiego. Rodzice, dziadkowie czy nawet pradziadkowie bohaterów tego artykułu zostali przywiezieni na kazachaskie stepy w 1936 r.
Paweł Paterak, fot. Daniel Gębala