Aktor, scenarzysta i reżyser – Piotr Trojan był gościem Alchemii Teatralnej. Podczas spotkania w Teatrze Miejskim nie tylko uświadamiał, ale również bawił publiczność swoimi opowieściami.
Laureat najważniejszych polskich nagród filmowych, m.in. Orła oraz nagrody Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni, ceniony za wszechstronność i wyjątkową wrażliwość artystyczną – Piotr Trojan, odwiedził Świdnicę 16 maja. Rozmowę przeprowadził Kamil Gąszowski ze Świdnickiego Ośrodka Kultury. Ta nasycona była emocjami – od refleksji po gromki śmiech. 39-letni gość Alchemii dużo mówił o tym jak przygotowuje się do każdej roli, o przemianach ludzkich i swojej rodzinie.
39-latek swój głośny debiut na dużym ekranie miał w filmie „25 lat niewinności” opartym na prawdziwej historii Tomasza Komendy niesłusznie skazanego na wieloletnie więzienie. – Nie trzeba przecież zabić, żeby w filmie zabić… – mówił z dozą ironii. – Jako aktorzy wcielamy się w postać, w życie innego rzeczywistego lub fikcyjnego, ale człowieka. Pewne rzeczy – emocje znamy – poczucie porażki, zawodu, strachu, ale w wiele tematów trzeba się wczuć. Ludzie są przepięknie różni, skomplikowani, każdy ma inne doświadczenia. Budując rolę – a ja chcę, żeby widz współodczuwał, chcę się z nim połączyć – więc w tej „sztuczności” odgrywania, trzeba po prostu poczuć prawdę – mówił artysta. – Nie jest to łatwe, powiedzieć komuś „kocham cię” realnie, kiedy ktoś nad tobą trzyma kamerę, jesteś w zbudowanym studio.. A na ekranie widzisz to i jest! To jest to! Jest prawdziwa miłość! – śmiał się opowiadając o pracy aktora. – Kiedy grałem w pościgu, to czułem się kretyńsko! Siedziałem w miejscu, obok ktoś stukał wydając dźwięki imitujące to całe wydarzenie…, gdyby ktoś to zobaczył od kuchni, w życiu by nie uwierzył, jak różni się to co gramy, od tego co widzi ostatecznie widz. Dlatego właśnie, jak znam „kuchnię” filmu, to go nie oglądam, ale gdy nie wiem jak ktoś grał, jak aktor mnie oszuka, to wtedy oglądam – wywoływał salwy śmiechu.
Artysta przyznał, że w gruncie rzeczy bardzo mało produkcji ogląda, bo się boi zarazić złym aktorstwem.
– Kiedy mam powiedzieć w scenie, że kogoś: ”Nie lubię cię”, to zbieram się do tego dwa tygodnie i już wszyscy wiedzą, co chce powiedzieć, mimo że jeszcze tego nie powiedziałem. Mówię całym sobą. Aktorstwo daje przestrzeń do wejścia w inny świat – obcą rzeczywistość, ale też w inne ciało, w umysł innego człowieka – potwierdzał pytany przez Kamila Gąszowskiego. – Nie oceniać! To jest najważniejsze! Dlaczego ona czy on taki jest – trzeba to zrozumieć, dowiedzieć się, czy mama go kochała, czy lubili go w szkole, jakie miał oceny, jakie wydarzenia w życiu go ukształtowały. Wszystko z czegoś wynika, że człowiek jest taki a nie inny. Bardzo staram zrozumieć, nie oceniam. Jestem też fanem podcastów kryminalnych, w których jest bardzo często wyjaśniane, z czego wynikało zachowanie danej postaci – objaśniał.
Aktor opowiadał też o przemianie osobowości jednego z braci, nawiązując również do osoby Patryka, który wyrokiem sądu skazany został na prace społeczne w puckim hospicjum, gdzie poznał niezwykłego ks. Jana Kaczkowskiego i tak odmienił swój los, o czym grał w filmie „Johnny” na podstawie tej historii. – Patryk był trudną postacią. Teraz się kumplujemy, spotykamy, biorę udział w jego charytatywnym działaniu. To nie jest ta sama osoba, którą grałem przez 90 % filmu – przybliżał pan Piotr Trojan, który przyznał że owe hospicjum jest dla niego miejscem wyjątkowym.
MM















