Na najbliższej sesji radni zajmą się uchwałą o wprowadzeniu miejskiego programu dofinansowania leczenia bezpłodności metodą in vitro. Gościem specjalnym sesji będzie Agnieszka Ziółkowska, pierwsza Polka urodzona dzięki tej metodzie.
22 maja radni przyjęli petycję złożoną przez Annę Gromek, o wprowadzenie w Świdnicy miejskiego programu dofinansowania leczenia bezpłodności metodą in vitro. W grudniu 2019 r. podpisały się pod nią 842 osoby. – Petycja trafiła do Urzędu Miejskiego, pani prezydent, radnych. Program objąłby lata 2020 -2023. Leczenie komercyjne bezpłodności dla wielu jest dużym utrudnieniem. Pod petycją podpisało się wiele osób. Jak każdy program, wiąże się on z zabezpieczeniem środków. To kwota łączna przez cały okres trwania programu – 190 tys. zł. W tym roku byłoby to 40 tys. zł. Nie jest to kwota astronomiczna, która zaburzałaby budżet miasta. W kolejnych latach też byłyby to kwoty rzędu 50 tys. złotych – mówił, przedstawiając petycję, zastępca prezydent Świdnicy Szymon Chojnowski.
Ostatecznie radni przyjęli petycję, a Urząd Miejski zajął się opracowywaniem programu. Podczas wrześniowej sesji radni zdecydują o podjęciu bądź odrzuceniu uchwały o wprowadzeniu miejskiego programu dofinansowania leczenia bezpłodności metodą in vitro. Gościem będzie Agnieszka Ziółkowska, pierwsza osoba w Polsce urodzona dzięki tej metodzie. Urodziła się w latach 80-tych we Włoszech. Obecnie walczy o refundację metody in vitro w Polsce. Przełamuje mity dotyczące tej metody.
Według wstępnych szacunków, z programu miałoby skorzystać 38 par. Każda mogłaby liczyć na dopłatę w wysokości 5 tys. zł. – Pomysł wprowadzenia takiego programu zrodził się cztery lata temu. Zaczęliśmy się z mężem starać o drugie dziecko. Niestety, okazało się, że cierpię na endometriozę, która uniemożliwia mi zajście w ciążę. Jestem po trzech operacjach, dwie sfinansował Narodowy Fundusz Zdrowia, trzecią – ja sama. Odbyła się ona w Dortmundzie i kosztowała 50 tys. zł. Usunięto mi jajowody. Nie każdego stać na leczenie in vitro. W innych miastach to się odbywa, dlaczego nie mogłoby się odbyć u nas – wyjaśnia pomysłodawczyni Anna Gromek.
Foto: FB Agnieszka Ziółkowska