Paulina Lewicka: nie waham, gdy trzeba pomóc

Od lat bezinteresownie pomaga zwierzętom w potrzebie. Leczy, znajduje im domy, przeprowadza akcje edukacyjne. Lekarka weterynarii, Paulina Lewicka, niedawno założyła fundację „Vetka – z miłości do zwierząt”. Jakie ma plany na przyszłość?

*Jako pierwsza w Świdnicy ruszyła Pani na pomoc zwierzętom, które przyjechały do Świdnicy ze swoimi właścicielami z ogarniętej wojną Ukrainy. Skąd w Pani tyle empatii?

– Ciężko powiedzieć, bo to się po prostu czuje. Kocham mój zawód i zwierzęta, nie męczę się w nim. Nie rozumiem pracy na siłę. Jak wiem, że trzeba pomóc i mam takie możliwości to się nawet nie waham. Dlatego też stworzyliśmy fundację.

*A ile osób skorzystało z pani pomocy?

-Tak naprawdę niewiele. Nie było dużego zainteresowania, co akurat jest dobre, bo to wskazuje, że zwierzęta trafiały do nas w dobrym stanie. Mieliśmy jeden przypadek małego pieska, któremu faktycznie ratowaliśmy życie poprzez operację. Na szczęście wszystko się udało. Badaliśmy także świnki morskie przywiezione z Ukrainy, znaleźliśmy im domy stałe oraz jak podrosną zapewniamy kastrację. To nie oznacza, że końca naszej akcji. Jeśli ktoś potrzebuje takiej pomocy, to jesteśmy otwarci. Prosimy przyjść, nie bać się, na pewno coś zaradzimy.

*Z potrzeby pomagania zrodziła się więc fundacja „VETKA – z miłości do zwierząt”.

– Dokładnie. Oficjalnie działamy od miesiąca, ale przychodnie założyłam w 2018 roku i od tamtego momentu staram się pomagać. Podczas pracy spotkałam na swojej drodze bardzo dużo ludzi, którzy tak jak ja, czują empatię i chcą działać na rzecz zwierząt i ich dobra. To oni właśnie pchnęli mnie do tego, by stworzyć fundację i razem pomagać, na większą skalę. Nie tylko lokalnie, ale przede wszystkim regionalnie, a nawet ogólnopolsko. Nasza fundacja głównie zajmuje się zwierzakami egzotycznymi, czyli szczurami, świnkami morskimi, gadami. Mieliśmy już sporo takich zgłoszeń. Niektóre zostały znalezione na działkach, pomiędzy blokami lub oddane przez właścicieli jako nietrafiony prezent. U nas udaje się im pomóc i najczęściej trafiają do nowego domu. Mamy także sieć domów tymczasowych i do czasu adopcji zwierzęta przebywają właśnie tam. Obecnie nowego schronienia poszukują na przykład świnki morskie. Niedawno mieliśmy króliczka i szczurka. Mamy tez pod opieką dwa dzikie kotki z maluszkami znalezione na terenie Strzegomia, które również szykujemy do adopcji. Wszystkie nasze zwierzęta do adopcji można odnaleźć na Facebooku fundacji.

*Czy oprócz pomocy w adopcji czy tej weterynaryjnej przeprowadzacie jakieś akcje edukacyjne?

– Właśnie po to stworzyliśmy fundację. Ostatnio np. z psem byliśmy na spotkaniach w szkołach w Żarowie, gdzie promujemy dobre obejście w stosunku do zwierząt. Chcielibyśmy też ruszyć z kursami pierwszej pomocy dla chętnych, mamy także w planach zajęcia edukacyjne, którego tematem byłoby dbanie o zwierzę. Najczęściej sprowadza się ono do spaceru i nakarmienia, natomiast fajnie wiedzieć co się z tym wiąże, i jak zadbać o niego profilaktycznie. Na co dzień spotykam się z niewiedzą ludzi, szczególnie jeśli chodzi i mniejsze zwierzaki, jak chociażby króliki. A to jest czubek góry lodowej, i mam nadzieję, że ruszymy z tym w ciągu dwóch czy trzech miesięcy.

*Pani Paulino, często nasi mieszkańcy chcą pomóc dzikim zwierzętom, które np. zabłądziły w mieście, albo doznały jakiegoś urazu. Kogo powinni o tym poinformować, by uzyskać pomoc?

– Z punktu prawnego każda gmina ma obowiązek i musi mieć podpisaną umowę z lekarzem weterynarii, i tak powinno być. Dlatego jeśli coś się dzieje na danym terenie to po prostu należy zadzwonić na policję bądź straż miejską, i jest to obowiązek, by takim zgłoszeniem się zająć. Trzeba to wyegzekwować. Każdy może skontaktować się także z nami, na pewno coś doradzimy i pomożemy.