Za nami 95. ceremonia wręczenia Oscarów, która odbyła się w nocy z niedzieli na poniedziałek w Los Angeles. Polski akcent, czyli wzruszający „IO” Jerzego Skolimowskiego wyjechał z gali niestety bez nagrody. Sama jednak nominacja jest wielką nobilitacją.
„IO” Jerzego Skolimowskiego to współczesna interpretacja – zaliczanego do klasyki kina francuskiego – filmu „Na los szczęścia, Baltazarze!” Roberta Bressona z 1966 roku. Tytułowym bohaterem filmu jest osiołek, który występuje w cyrku z młodą artystką o pseudonimie Kasandra (w tej roli Sandra Drzymalska). Dziewczyna troskliwie się nim opiekuje, a IO darzy ją bezwarunkową miłością. Niestety, kiedy po demonstracji przeciwników wykorzystywania zwierząt, do cyrku wkraczają komornicy, ta dwójka musi się rozdzielić. Osiołek trafia do stajni, a później jeszcze kilkakrotnie zmienia właścicieli. Pewnego wieczoru niespodziewanie odwiedza go Kasandra, która pamiętając o jego urodzinach – przynosi IO ciastko marchewkowe. Po chwili jednak odjeżdża, poganiana przez swojego chłopaka (Tomasz Organek). Zwierzę ciągle za nią tęskni i postanawia ją odszukać. Ucieka z gospodarstwa, gubi się w lesie, a następnie zostaje przygarnięte na chwilę przez grupę kiboli. W dalszej części wędrówki osiołek trafia pod opiekę kierowcy tira (Mateusz Kościukiewicz) i włoskiego księdza (Lorenzo Zurzolo), który zabiera go do posiadłości hrabiny.
Sceny filmu kręcone były m.in. na zaporze wodnej w Lubachowie. Oscara w kategorii „najlepszy film międzynarodowy” otrzymał faworyt krytyków „Na zachodzie bez zmian”.