Connect with us

Wyszukaj na portalu

5°C Świdnica
mojaswidnica.pl

Aktualności

Elżbieta Gigiel: każde dziecko jest indywidualnością

foto: Daniel Gębala

Laureatka wielu nagród, m.in medalu komisji edukacji narodowej, zasłużona dla Świdnicy. Nie lubiła pracy przy biurku, zawsze wolała być z dziećmi. Tworzyła i prowadziła przez 23 lata Przedszkole Miejskie nr 14 w Świdnicy. O tym, żeby zapisać tu swoje dziecko, marzyło wielu rodziców. O tym, jakie były początki przedszkola rozmawiamy z Elżbietą Gigiel – pierwszą dyrektorką placówki.

 * Jak to się stało, że związała się Pani ze Świdnicą na całe życie? Nie jest Pani stąd…

– Nie, z urodzenia jestem lwowianką. Miałam 2 lata, gdy przyjechałam z rodzicami na ziemie odzyskane. Zamieszkaliśmy w Ciepłowodach, liceum kończyłam w Ząbkowicach Śląskich. Do Świdnicy przyjechałam w 1962 r. Rozpoczęłam wówczas pracę w Przedszkolu Miejskim nr 1. Miałam co prawda w tym samym czasie skierowanie do pracy do Wrocławia i Żernik, ale odmówiłam. Dostałam mieszkanie na ul. Łukasińskiego. W przedszkolu tym przepracowałam 10 lat. Potem 2 lata byłam dyrektorką przedszkola w Żarowie. Wróciłam do Świdnicy w 1974 roku po wybudowaniu przez Świdnickie Przedsiębiorstwo Budowlane pierwszego przedszkola na osiedlu Młodych. Wtedy było to przedszkole „Bolek i Lolek”. Dzisiaj jest to Przedszkole Miejskie nr 14. Zostałam jego dyrektorem. Świdnica zachwyciła mnie od pierwszego wejrzenia. Była zielona, niezniszczona po wojnie. Mieszkało w niej dużo lwowiaków, więc bardzo szybko nawiązywałam znajomości i przyjaźnie. Zostałam w niej, mimo że cała moja rodzina mieszka we Wrocławiu.

Advertisement. Scroll to continue reading.

* Została Pani dyrektorem, ale przede wszystkim tworzyła Pani przedszkole na osiedlu Młodych, jedyne w tamtych czasach. Pamięta Pani ten okres?

– 15 lipca dostałam powołanie, a 1 września musiałam otworzyć placówkę. Miałam zatem półtora miesiąca na jej otwarcie, mimo że brakowało wszystkiego. Skorzystałam z pomocy brata, który miał dojścia we Wrocławiu. Załatwił trochę mebli. Przywozili je nawet w niedzielę. Pamiętam, że sprawdzałam na listach, które dzieci są zapisane, chodziliśmy po bramach i prosiliśmy rodziców tych dzieci o pomoc w rozładunku. Rodzice pomagali, cieszyli się, że coś się dzieje. To przedszkole było naprawdę bardzo potrzebne. Było jedyne na osiedlu. Dopiero po latach powstało Przedszkole Miejskie nr 15. Podjęłam tę pracę, ponieważ kochałam dzieci. Chciałam zrobić wszystko dla ich dobra. Muszę powiedzieć, że wielką pomoc otrzymywaliśmy wówczas od Zakładów Opiekuńczych, ŚFUP-u i Świdnickiego Przedsiębiorstwa Budowlanego, które za darmo wybudowało altankę w ogrodzie.

* Bardzo szybko, bo już w 1976 r., a zatem dwa lata po otwarciu, przedszkole znalazło się na liście dziesięciu wzorowych przedszkoli województwa wałbrzyskiego.

– Cały czas się dokształcałam. Byłam tytanem pracy. Często o 5.30 byłam w pracy, a wychodziłam po 17.00. Nigdy nie siedziałam tylko za biurkiem, zawsze byłam w grupie z dziećmi. Widziałam potrzebę wypracowania zaufania u rodziców, by nie denerwowali się o dziecko, mieli pewność, że jest w dobrych rękach. Wymagałam od siebie i nauczycieli. Przede wszystkim chodziło mi o zapewnienie dzieciom możliwości rozwoju. Nie było wtedy takiego nieograniczonego dostępu do poradni czy logopedii. Musiał nauczyciel pracować, szukać przyczyn. Wszystko to w dodatku musiało być w formie zabawy. Działaliśmy prężnie, dzieci często proszone były o występy. Braliśmy udział w pierwszym Biegu Gwarków, z kuratorium dostaliśmy stroje za darmo. I zajęliśmy czołowe miejsce. Wyjeżdżaliśmy wspólnie z dziećmi i rodzicami na wycieczki w najbliższych okolicach, np. do Złotego. Budowaliśmy wzajemnie relację, bliskość. Rodzice wtedy byli chętni do pomocy i doceniali pracę nauczycieli. Organizowaliśmy mikołajki. Zawsze wtedy zwracałam uwagę na stroję. Kupowałam je, ale też rodzice szyli. Każdy chciał się wtedy dostać do tej placówki przez wzgląd na warunki i kadrę. Miałam wspaniały zespół, część jeszcze do dzisiaj pracuje, a jedna z moich nauczycielek jest dziś dyrektorką i pięknie dalej rozwija placówkę. Przedszkole było wówczas przygotowane na przyjęcie 120 osób, a często było po 160-180 osób. Grupy liczyły nie jak dzisiaj 20 osób, a 40. Mam dzisiaj satysfakcję z pracy. Spotykam swoich wychowanków, dorosłych dziś ludzi z sukcesami, którzy podchodzą do mnie z życzliwością. Wspomnę chociażby prof. Marcina Drąga.

Advertisement. Scroll to continue reading.

* Przedszkole pod Pani sterami działało od 1974 r. do 1997 r., kiedy przeszła Pani na emeryturę. A zatem przeżyła Pani jako dyrektor stan wojenny i okres PRL-u. Jak to wszystko wtedy funkcjonowało?

– Przeżyłam trochę trudności. Ciężko to wszystko wspominać. Byłam działaczem Związku Nauczycielstwa Polskiego, więc obserwowano mnie. Ustrój był, jaki był. Były trudności z przemieszczaniem się. Nic nie dało się załatwić.

* Obserwuje Pani placówkę? Jak oceni Pani te zmiany, które w niej zachodzą?

– Warunki się zmieniają. Ogród się zmienił. Zmieniono wyposażenie. Wymieniono okna. Dużo mojej kadry dalej pracuje. Pozytywnie patrzę na te zmiany.

* Po przejściu na emeryturę wciąż udzielała się Pani społecznie.

– Przede wszystkim chciałam zrobić coś dobrego. Myślałam wówczas: pracowałam tyle lat, nigdy nic poważnego się nie stało, ani mi, ani żadnemu dziecku. Moje koleżanki w tej samej pracy miały traumatyczne doświadczenia. I chciałam za to podziękować, dać coś od siebie. Z pomocą Caritasu zorganizowałam kolonie do Łeby dla dzieci. Byłam jej kierownikiem.  Potem zajęłam się prowadzeniem akcji katolickiej. 12 lat byłam jej prezesem.

* Jak Pani, jako doświadczony pedagog, oceniłaby obecny system oświaty? Jakie dostrzega Pani zagrożenia?

– Jeśli chodzi o małe dzieci, nie widzę zagrożeń. Rodzice troskę sprawują, choć są pretensjonalni. Kiedyś rodzic chłonął, dzisiaj każdy uważa, że jego dziecko jest najzdolniejsze. Problem widzę u starszych dzieci. Mają telefony i to jest ich świat. Pilnuje się nauki, ale wychowanie poszło na bok. Nikt się nimi nie interesuje. Kiedyś dziecko także po lekcjach do wieczora przebywało pod blokiem, ale inaczej się zachowywało. Gdzieś jakiś moment wychowawczy nam uciekł.

* Jakich rad udzieliłaby Pani młodszym koleżankom?

Przede wszystkim postrzegać każde dziecko indywidualnie. Dziecko, które w przedszkolu niszczy, może potem być doskonałym człowiekiem. Dziecko szybko załapuje. Bardzo ważna jest też współpraca z rodzicami. Nie ma mowy, by osiągnąć cel bez współpracy. Duży nacisk należy kłaść na rozwój społeczny dziecka, ale to akurat myślę, że się odbywa. Ono musi umieć się odnaleźć w różnych sytuacjach. Nie może się zamykać.

Zostaw komentarz

Leave a Reply

Advertisement

Facebook

Przeczytaj również

Aktualności

Miejski Zarząd Nieruchomości w Świdnicy w imieniu Gminy Miasto Świdnica podjął działania już w lipcu 2023 r. w celu pozyskania dotacji na przeprowadzenie termomodernizacji...

Aktualności

Szacowny Jubilat urodził się 6 kwietnia 1923 roku w Czerminie, jako najmłodszy z trojga dzieci Jana i Heleny. Z rodziną wyemigrował do Borysławia, gdzie...

Aktualności

W ten weekend w Świdnicy można było skosztować rozmaitych dań ulicznej kuchni. Na Rynku zaparkowało łącznie kilkanaście food trucków. W ramach eventu „Świdnicki smaczny...

Aktualności

Z okazji 84. rocznicy Zbrodni Katyńskiej w Świdnicy zorganizowano obchody upamiętniające ten straszny moment polskiej historii i oddające cześć ofiarom rosyjskiego ludobójstwa. Kombatanci, przedstawiciele...

Wszelkie prawa zastrzeżone. © Miejska Biblioteka Publiczna w Świdnicy, 2023

Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Dzięki nim możemy indywidualnie dostosować stronę do twoich potrzeb. Każdy może zaakceptować pliki cookies albo ma możliwość wyłączenia ich w przeglądarce, dzięki czemu nie będą zbierane żadne informacje. Polityka prywatności

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Close