Jeże, sarny, lisy – coraz częściej w Świdnicy można spotkać dzikie zwierzęta.
Sarny u bram
W kwietniu dyżurny Straży Miejskiej otrzymał informację dotyczącą kilku saren przebywających na ogrodzonej działce.O pomoc zostali poproszeni pracownicy schroniska w Świdnicy. Po dotarciu na miejsce okazało się, że działka nie posiada bramy, a sarny zwabione spokojem
i pyszną trawą ochoczo przystąpiły do żerowania. Zwierzęta nie były w potrzasku, żadne z nich nie kulało, nie miało złamanej kończyny. Mogły opuścić działkę w każdej chwili. Pracownicy schroniska nie podjęli interwencji. Inaczej wyglądała sytuacja w innym zakładzie na terenie miasta. Sarna utknęła w szczebelkach ogrodzenia. Nie miała szans wyjść stamtąd samodzielnie. Sarnę udało się uratować. Wyjęcie jej spomiędzy szczebelków zajęło chwilę i odpowiednio zabezpieczona została przewieziona poza granice miasta. Wróciła na wolność.
Mała sowa na podwórku
Młode sarny, jelenie, czy zające
znajdziesz ukryte w trawach, bez samic-matek. To taka strategia ochrony przed
pracującymi węchem drapieżnikami. Młode nie mają zapachu, więc aby im go nie
przekazać, matki pojawią się tylko w porach karmienia. Poza tym czasem są
oddalone
i obserwują je z bezpiecznej odległości. Nie dotykamy takich zwierząt, nie
zabieramy. One nie są porzucone. W przypadku ptaków mamy jeszcze do czynienia
ze zjawiskiem podlotów. Podlot to taki ptak, który nie jest pisklakiem
czekającym na rodzica w gnieździe, ale też nie jest dorosłym, w pełni
samodzielnym ptakiem. Ma już pióra połączone z puchem na całym ciele, potrafi
podlatywać na niewielkie odległości, podskakiwać lub wspinać się (podloty sów).
Takie ptaki są karmione przez rodziców. Uczą się latać, dopiero opuściły gniazda. Wyglądają niezdarnie i puch często myli zgłaszających, którzy uznają je za niesamodzielne, porzucone pisklaki.
W maju pracowników schroniska
poproszono o interwencję dotyczącą pisklęcia sowy. Mieszkańcy próbowali złapać
spanikowanego, ale w pełni zdrowego podlota, biegając za nim i dodatkowo
stresując. Mylącym w przypadku podlotów sów (tzw. gałęziaków – ze względu na
to, że uciekając wspinają się po np. pniach drzew) jest duża ilość puchu na
ciele. Te dorosłe pióra są mniej widoczne
i wydawać się może, że mamy do czynienia z bezbronnym pisklęciem.
Sowa powróciła pod drzewo, na którym założono gniazdo, w którym pierwotnie mieszkała. Na odchodne nawet przeszybowała nad pobliskim rowem.
Zaplątane jeże
Kiedy zatem interweniować? Zazwyczaj mamy do czynienia ze zwierzętami zdrowymi, bez kontuzji, które wystarczy uwolnić z zagrodzonych terenów bądź pozostawić w spokoju. Jest wiele zdarzeń, w których zwierzę ucierpi i należy go wyłapać, udzielić pomocy, przewieźć do lecznicy, czy ośrodka rehabilitacji zwierząt dzikich.
Jeże tak dobrze zaaklimatyzowały
się w przydomowych ogrodach, że często zdarzy się wypadek. Uwielbiają
przechodzić przez siatki ogrodzeniowe i… wpadać w pułapkę. Najczęstszymi
zgłoszeniami są zaplątane w siatkę jeże. Potrafią też wpychać się w odpady i
jeśli znajdują się
w nich jakieś materiały typu: siatka, sznurki, szybko się zaplątują i utkną tam
na wiele godzin, dopóki nie wypatrzy go zgłaszający. Podobne losy spotykają
ptaki wodne (kaczki, łabędzie). Wyplątujemy je wtedy z żyłek, siatek i jeśli
nie ma poważniejszych urazów, wracają na wolność. Niestety, jeże często padają
ofiarą kosiarek, ale wtedy zazwyczaj nie ma dla nich ratunku – poważne
obrażenia głowy, brzucha, krwotoki pozwalają tylko skracać cierpienie jeży.
Kiedy zwierzęciu dzikiemu bezwzględnie potrzebna jest pomoc?
- Gdy jest to leżący, ranny ptak albo ptak taki jak : jerzyk, czy jaskółka (zazwyczaj bywają osłabione bądź ogłuszone po zderzeniu z szybami);
- Gdy jest to zwierzę po wypadku komunikacyjnym;
- Gdy zwierzę utknie w ogrodzeniu, siatce, jakiejkolwiek barierze i nie potrafi się wydostać.
Gdzie zgłaszamy?
Policji, Straży Miejskiej, Urzędom Gmin. Współpracują ze stosownymi podmiotami, które uwolnią zwierzę z opresji. Nie działaj na własną rękę, nie dotykaj takich zwierząt. Zwierzęta w panice potrafią zranić, ugryźć, czy kopnąć, ale również Ty nie wiedząc jak ograniczyć stres w trakcie interwencji możesz zrobić zwierzęciu krzywdę. Nigdy nie ganiaj, nie płosz, nie strasz dzikiego zwierzęcia – stres je zabije.
Jeśli masz pytanie, chcesz wiedzieć jak pomóc, widzisz trudną sytuację – zadzwoń do Fundacji Mam Pomysł. Udzielimy Ci wskazówek, gdzie zgłosić ranne, dzikie zwierzę albo na miarę naszych możliwości pomożemy zorganizować pomoc. Jeśli wahasz się w kwestii zabrania ptaka wyrzuconego z gniazda, zrób zdjęcie, prześlij nam i nie dotykaj go. Pamiętajmy, że dzikie zwierzęta zostaną z nami już na zawsze. Doskonale zasymilowały się ze środowiskiem człowieka i mając łatwo dostępny pokarm, nigdzie się nie wybierają. Ludzie sami spowodowali osiedlanie się zwierząt dzikich w pobliżach domostw. Jesteśmy niezbyt porządni – rozrzucamy resztki jedzenia, odpadki. Dokarmianie takich zwierząt bardzo im szkodzi – w upalne dni w psujących się kawałkach mięsa może zajść proces tworzenia jadu kiełbasianego. Zwierzę dzikie, nieświadome ryzyka, podejmuje nieświeży pokarm, dochodzi do zatrucia i w rezultacie śmierci. Wystarczy wiązać worki oraz nie dokarmiać ludzkim jedzeniem dzikich zwierząt… Szanujmy je, gdyż nie są szkodnikami, a sojusznikami choćby w walce ze szkodnikami upraw, czy uciążliwymi komarami (w zastępstwie stosowania chemicznych odstraszaczy tych owadów).
Schronisko dla Bezdomnych Zwierząt w Świdnicy