Kreatywny, utalentowany, pomysłodawca Dni Fotografii i Dni Papieskich. Dzięki niemu fotografia zaczęła na stałe wpisywać się w krajobraz życia Świdnicy. O niezwykłej pasji, która stała się sposobem na życie, pierwszym aparacie fotograficznym i światowym konkursie zorganizowanym bez zgody przełożonych rozmawiamy z Andrzejem Protasiukiem.
*Kiedy po raz pierwszy zainteresował się Pan fotografią? Pamięta Pan, jak zaczęła się ta przygoda Ktoś podarował Panu aparat? Jak to było?
– Miałem około czterech lat. Mieszkaliśmy z rodziną w rynku, a tuż obok znajdował się zakład fotograficzny „Tycjan”, gdzie na wystawie pojawiały się nowe fotografie, co mnie bardzo ciekawiło. Coraz częściej i chętniej tam zaglądałem. Pewnego dnia wszedłem do tego zakładu z tatą. Zobaczyłem studio, aparaty i coraz bardziej ciekawiło mnie to, w jaki sposób powstają fotografie. Najbardziej ciekawiło mnie to, że ludzie, standardowych rozmiarów na zdjęciu są o wiele mniejsi niż w rzeczywistości. A w wieku siedmiu lat miałem już swój własny aparat fotograficzny.
*Pierwszy Pana aparat to? Zapewne był na klisze, ich zakup, wywołanie musiały sporo kosztować. Miał Pan jakiś limit wykorzystanych klisz? Miał Pan możliwość samodzielnego wywoływania zdjęć w ciemni? Korzystał Pan z czyjejś uprzejmości. Pytam, bo to były zupełnie inne czasy i zastanawiam się, jak wyglądało życie młodego początkującego fotografa?
-Pierwszy aparat „Druh” kupiłem samodzielnie za 120 złotych otrzymane od Rodziców. Mam ten aparat do dzisiaj, jest sprawny i wygląda bardzo elegancko. Proces wywoływania zdjęć również niezwykle mnie interesował, więc też samodzielnie wywoływałem zdjęcia w ciemni. Pierwszymi fotografiami, które udało mi się wywołać, były zdjęcia koleżanek na rowerze, które mam do dzisiaj. Następnie zapisałem się do kółka fotograficznego w MDKu,, gdzie byłem jednym z najmłodszych uczestników. Jakiś czas później powstało kolejne koło na Osiedlu Młodych przy spółdzielni mieszkaniowej. Fotografia bardzo szybko mnie wciągnęła i ciągle chciałem się uczyć nowych rzeczy.
*Fotografia stała się Pana życiową pasją. Mimo różnych zawodowych obowiązków, bo wiemy, że był Pan dwie kadencje wiceprezydentem Świdnicy, to fotografia jest tą dziedziną, z którą jest Pan związany najmocniej, którą nieustannie chce Pan rozwijać. Gdyby miał Pan określić, czym dokładnie jest dla Pana fotografia, jakich słów by Pan użył?
-Nie wyobrażam sobie, żeby jej nie było i jest stale obecna, to pasja bez której trudno by mi było wyobrazić sobie siebie.
*Co było dla Pana jako fotografa największym wyzwaniem?
– Nie postrzegam fotografii jako wyzwania, ponieważ w różnym czasie, różne problemy i tematy mnie interesowały. Trudno jest mi wybrać temat ,który byłby dla mnie szczególnym wyzwaniem. Robię to, co mnie najbardziej fascynuje i efekt końcowy tego, co robię, nie jest najważniejszy. Najistotniejszy jest moment zobaczenia i naciśnięcia spustu migawki, a to, co już później się dzieje, jest drugorzędną sprawą. Albo się to uda – w znaczeniu takim, że efekt będzie bardziej lub mniej zadowalający. Czy to ktoś później zobaczy i oceni, to już mnie mniej interesuje. Najistotniejszy jest moment, w którym człowiek to przeżywa, ta chwila. Najczęściej największą trudność sprawia sfotografowanie czegoś w taki sposób, jaki to coś widzimy. Wiele razy znalazłem się w niesamowitych momentach, pięknych, kiedy było tak cudnie, że nie chciało się tego spustu migawki nacisnąć, ponieważ wiadomym było, że efekt nie będzie taki, jak w rzeczywistości.
*Dzięki Pana pasji i determinacji fotografia zaczęła na stałe wpisywać się w krajobraz życia w Świdnicy. Czy trudno było doprowadzić do ich organizacji? I jak to było z tym pierwszym konkursem, który zorganizował Pan, nie informując o tym dyrekcji Świdnickiego Ośrodka Kultury?
– Kiedy rozpoczynałem swoją pracę w ośrodku kultury, to w Świdnicy fotograficznie niewiele się działo. Chciałem jednocześnie jak najwięcej osób zainteresować sztuką fotografii, więc postanowiłem społecznie poprowadzić klub fotograficzny, co sprawiało mi wiele radości, ponieważ wspólne zajęcia cieszyły się sporą popularnością. Organizowaliśmy wystawy, plenery w Bieszczadach, Białostockim, ponadto uznałem, że dobrze jest zaprezentować prace innych fotografów,i tak w 1980 roku zrodził się pomysł. Oficjalnie były spore trudności z zorganizowaniem konkursu na dużą skalę. Postanowiłem popełnić samowolkę i nie poinformowałem dyrekcji ośrodka kultury o zamiarze organizacji konkursu o zasięgu międzynarodowym , ponieważ to wiązało się z mnóstwem pozwoleń. Rozesłałem informację o konkursie poza granice kraju i Europy do różnych organizacji fotograficznych i pojedynczych osób. Pomysł okazał się nadspodziewanym sukcesem, bo prace zaczęły napływać np. z Japonii i doszło do takiej sytuacji, że nastała pewna konsternacja, co z tym fantem dalej robić. Z jednej strony radość, że mamy tyle prac, ale też zdumienie. W związku z tym nadszedł moment na rozmowę z moimi przełożonymi – jak to się stało, że przychodzą fotografie z najróżniejszych zakątków świata, a nikt o niczym nie wie. Skład jury konkursu też nie był przypadkowy. Jednym z członków był pan Jerzy Busza, wybitny krytyk sztuki. W związku z dużą liczbą nadesłanych prac postanowiliśmy je wszystkie rozłożyć w sali gimnastycznej obecnego III Liceum Ogólnokształcącego w Świdnicy. Do ocenienia było ponad 1600 prac, więc obrady trwały długo. Jury było zachwycone poziomem prac, a pan Jerzy Busza zaproponował dwie dodatkowe podkategorie konkursowe – fotografię aktu i fotografię kiczu. To było dość odważne, ponieważ definicja kiczu jest złożoną sprawą, dla każdego kicz coś innego znaczy. Kolejną edycję konkursu przerwał Stan Wojenny, w którym był zakaz fotografowania.
*Skąd pomysł na organizację Dni Fotografii?
-Po Stanie Wojennym zmieniłem formułę konkursu, to już nie były „Konfrontacje” tylko powstał „Zestaw”, który trwa do dzisiaj. W 1983 roku zrodziły się też Dni Fotografii, powstała Galeria Fotografii.. Podczas Dni Fotografii fotografie były prezentowane na witrynach sklepowych, odbywały się akcje działania fotograficzne w plenerze, zaistniała pierwsza aukcja fotografii w Polsce i jarmark sprzętu fotograficznego. Formuła imprezy , którą zaproponowałem, spodobała się wielu fotografom. Na tamte czasy było to duże wydarzenie zaczęło być o Świdnicy głośno w całym kraju. Reportaż z Dni Fotografii zrealizowała ogólnopolska telewizja.
*Dziś z pewnością można powiedzieć, że Świdnica jest jedną ze stolic polskiej fotografii. Co rok organizuje Pan konkursy, Dni Fotografii odbywają się do dziś i corocznie przyciągają do Świdnicy najbardziej uznanych fotografików w Polsce. Czuje Pan dumę? Poczucie dobrze spełnionej misji?
– Żadna duma mnie nie rozpiera, z pokorą do wszystkiego podchodzę. Mam tylko nadzieję, że w kolejnych edycjach Dni Fotografii pojawi się więcej fotografii w naszym mieście. I fotografia stanie się jeszcze bliższa.
*Jestem ciekawa, czy pamięta Pan swój pierwszy aparat cyfrowy. Jaki to był aparat, jak Pan go odbierał, cieszył się Pan, że nie musi martwić się o klisze. A może odwrotnie, zdjęcia na kliszy mają swój klimat i może wciąż sięga Pan po jakiś dawny egzemplarz?
– Pierwszy swój aparat cyfrowy mam do dzisiaj. Jednak do cyfrówki byłem raczej sceptyczny. Po raz pierwszy spróbowałem, kiedy przyjechał do mnie kolega z Czech i fotografowaliśmy w Kościele Pokoju. Dopiero, kiedy zobaczyłem efekt, to mnie przekonało. Moim zdaniem, postęp jest nieodzowny, ale fotografia cyfrowa jest pozbawiona magii, która jest w fotografii analogowej. Bardzo mnie to cieszy, że coraz więcej ludzi młodych sięga do aparatów analogowych.
*Czy są w Świdnicy zdolni fotograficy? Dostrzega Pan młode talenty? Co jeszcze Pan jako fotograf chciałby zdziałać w Świdnicy? Jakieś plany?
– Z pewnością jest wielu utalentowanych fotografów, którzy niekoniecznie się ujawniają. W dzisiejszych czasach jest dużo łatwiej, ponieważ proces obróbki, ciemni nie jest konieczny, aby wywołać zdjęcie, co jest sporym ułatwieniem. Teraz też jest sporo kobiet, które fotografują, a jeszcze kiedyś to były pojedyncze przypadki. Ubolewam nad tym, że nie ma w Świdnicy żadnego stowarzyszenia fotograficznego. Ja niestety już się nie podejmę organizacji, chętnie pomogę, ale już nie będę koordynować. Wymiana doświadczeń między fotografami jest bardzo istotna.
*Dni Fotografii to nie jedyna impreza, jaką udało się Panu zapoczątkować i kontynuować przez wiele lat w Świdnicy. To Pan był pomysłodawcą organizacji Dni Papieskich. Skąd pomysł na organizację imprezy? Przede wszystkim tak mało, że się tak wyrażę, fotograficznej imprezy.
– Wraz z księdzem prałatem Janem Bagińskim rozmawiałem na temat konkursu fotograficznego, poświęconego obiektom sakralnym. Inspiracją była świdnicka katedra oraz Kościół Pokoju.. Zaproponowałem księdzu Janowi Bagińskiemu organizację konkursu fotograficznego i zgodził się. Wspólnie przygotowaliśmy regulamin, konkurs miał startować, ale w tym czasie zmarł Jan Paweł II. W związku z odejściem Jana Pawła II stwierdziłem, że to jest jedyny moment, aby zorganizować konkurs międzynarodowy, poświęcony papieżowi. Zaczęło napływać wiele prac, powstała świetna wystawa, a z tego zrodziły się Dni Papieskie, w które włączyły się różne instytucje, szkoły i osoby. Uważam, że bez względu na wyznawaną wiarę, pamięć o Janie Pawle II trzeba kultywować.