Connect with us

Wyszukaj na portalu

10°C Świdnica
mojaswidnica.pl

Aktualności

Andrzej Hercuń: Mamy ogromne serca, zdajemy test z człowieczeństwa

Gdy tylko wybuchła wojna, po chwili zastanowienia, zaczął działać. Skrzyknął znajomych i stworzył grupę ludzi, która ruszyła na pomoc uchodźcom z Ukrainy. W rozmowie z naszą redakcją Andrzej Hercuń ze Świdnicy, współtwórca strony dompozadomem.pl opowiada m.in. o tym jak ważna w niesieniu pomocy jest praca zespołowa i jak przekuwać chwile ogromnego zwątpienia i zmęczenia w działanie na rzecz uciekających z ogarniętej wojną Ukrainy matek z dziećmi.

Dompozadomem.pl to oddolna inicjatywa, której jesteś współtwórcą. Skąd w ogóle pomysł na jej stworzenie?

Od zeszłego roku mieszka u nas małżeństwo z Charkowa. Pierwsze dni to była nerwówka, i oczekiwanie na wiadomości, chodzenie z kąta w kąt, płacz Oksany, zdenerwowanie Romka. I w piątek wieczorem, a więc dzień po inwazji Rosji na Ukrainę z Romanem właśnie stwierdziliśmy, że nie ma co siedzieć i tylko tak bezsensownie chodzić tylko trzeba coś zrobić. No i tak się urodziła nasza idea. Na początku w ogóle myśleliśmy żeby tylko dawać schronienie ludziom w naszej zagrodzie.

Advertisement. Scroll to continue reading.

Akcja jednak się rozeszła?

Dokładnie. Stwierdziliśmy więc, że mamy większe możliwości i w sobotę zebrało się u nas kilkoro przyjaciół m.in. informatyk, człowiek od logistyki i transportu, dziewczyna, która potrafi ogarniać sprawy formalne. I w piątkę ruszyliśmy. Wytyczyliśmy sobie założenia, w jakich dokładnie obszarach będziemy działać i pomagać i w jakiej kolejności. Najważniejsze było schronienie i  na tym właśnie skupiliśmy się w pierwszym momencie. Od razu też wiedzieliśmy, że potrzebna tym ludziom  będzie praca, a także pomoc lekarza czy psychologa. Pierwsza sobota to już było tworzenie takiej grupy i obdzwanianie znajomych. Gromadziliśmy bazę ludzi, z których każdy miał inne możliwości.

Takie inicjatywy kolejny raz udowadniają, że najważniejsza jest współpraca i praca zespołowa.

Na pewno tak jest, jesteśmy na to żywym przykładem. Gdy rzuciliśmy temat, że potrzebujemy kierowców to w kilka godzin zgłosiło się 60 osób, z czego zaangażowało się ok.38. Logistyk to ogarnął, pojawił się system sms’owy i powiadamiania i to bardzo sprawnie działa. Część z nich jeździ na granicę, inni transportują ludzi m.in. z Wrocławia do Świdnicy czy gmin wokół. To są też takie prozaiczne rzeczy jak zawiezienie mamy z dzieckiem do lekarza czy urzędu.

Advertisement. Scroll to continue reading.

Mnie wzrusza ten łańcuch ludzkich serc a już najlepszy na świecie jest system poczty pantoflowej: ktoś kogoś zna. I tak to działa. Mam też wrażenie, że wolontariusze zostali zostawieni sami sobie i to oni postawili cały system pomocy, a nie rząd, który ma do tego przecież narzędzia.

Zgadzam się. Taki system działa znakomicie w całej Polsce. Brakuje mi jednak współpracy pomiędzy punktami pomocy. Na ulicy Kolejowej bardzo świetnie zorganizowali  się Ukraińcy, ale mam wrażenie, że oni sobie, a Polacy sobie. A przecież kopiemy do jednej bramki.

Trzeba połączyć siły.

Oczywiście. My byliśmy akurat w tej dobrej sytuacji, że od samego początku mieliśmy ekipę pół na pół i współpracujemy od pierwszego dnia ze świdnicką społecznością ukraińską. I są to ludzie chętni do pomocy, angażują się bardzo. I to jest fajne, że mogę wysłać Ukraińca jako kierowcę, który zna język i nie ma bariery. To jest bezcenne.

Jakiego wsparcia udzielacie teraz uchodźcom?

Najwięcej jednak jest interwencji psychologicznych. I na pewno jest to pomoc, która będzie potrzebna długofalowo. A drugim priorytetem jest pozyskiwanie dla uchodźców ofert pracy. Oni muszą mieć jakiekolwiek zajęcie. Część tych ludzi, z którymi mamy kontakt zaangażowała się od razu, jak się tylko ogarnęli, ale część szuka pracy, ale to jest działania po omacku. Stąd nasza duża rola żeby pomóc w jej znalezieniu.

A czy pomocy psychologicznej potrzebują także dzieci?

Zdarza się, chociaż bardziej psychicznie zdruzgotani są tutaj dorośli. Dzieciaki się adaptują dość szybko zwłaszcza, że jak wysyłaliśmy do różnych domów naszych gości uchodźców, to staraliśmy się dopasowywać np. wiek dzieci do dzieci gospodarzy. I one świetnie zazwyczaj się odnajdują., co jest pokrzepiające, zwłaszcza jeśli chodzi  o dramatyczną przecież sytuację w jakiej się znaleźli.

Jak już przyjadą do Was uchodźcy to w ogóle mówią o tym co przeżyli, tam w Ukrainie? Jeśli tak to jakie są to opowieści? W ogóle chcą o tym rozmawiać?

To jest tak, że jedni chcą, a inni nie chcą. Są ludzie, których ja się boję zapytać. Zamienimy tylko parę słów i ja już wiem, że jakiekolwiek pytanie na ten temat to będzie płacz. Dlatego odpuszczam i jak chcą się otworzyć to ja wtedy jestem gotów słuchać. Historie są różne. W piątym miesiącu ciąży Wita, która uciekła z Charkowa, przespała się u nas, i wróciła po następną koleżankę. Myślałem, że ją uduszę. Przecież to był nadludzki wysiłek. Oni uciekają z niczym. Z jedną reklamówką i tym co mają na sobie. To naprawdę są dramaty, na które musimy patrzeć niemal codziennie. Do momentu wybuchu wojny nie mieściło nam się w ogóle w głowach, że w 21 wieku może dojść do konfliktu zbrojnego i w Europie będziemy mieli katastrofę humanitarną. Generalnie, co człowiek to historia.

Ilu osobom udało się Wam pomóc?

400, tak wyliczyliśmy mniej więcej. Wszystkie udało nam się ulokować, znaleźć dach nad głową, niektórym pracę. Ale zaczyna się ogromny problem z miejscami noclegowymi i widzimy to.

A zauważasz, że Polacy spośród naprawdę tego zalewu dobra, zaczynają niestety już wykorzystywać sytuację? Mówię tu np. o skokowym  podniesieniu cen wynajmu mieszkań w Świdnicy chociażby.

No właśnie. W każdej takiej sytuacji kryzysowej jest ktoś kto otworzy swoje serce i ktoś kto będzie sytuację próbował wykorzystywać. Są ludzie, którzy jeżdżą na granicę i porywają uchodźców na organy czy kobiety do domów publicznych. Takie sygnały mieliśmy już w pierwszym tygodniu. I to jest patologiczne. Teraz zacznie się już kalkulacja, nawet jeśli chodzi o te rządowe dopłaty.

Tylko z drugiej strony ciężko oczekiwać, że Polacy będą w stanie przez dłuższy czas utrzymywać rodziny uchodźców. Czasy mamy ciężkie przecież, ceny wysokie, zarobki niskie.  Na dłuższą metę to jest niewykonalne. Pojawia się też hejt.

W pierwszym tygodniu napisała do mnie Rosjanka, która od jakiegoś czasu mieszkała w Polsce i z dnia na dzień została pozbawiona dachu nad głową. Osoba wynajmująca jej mieszkanie po prostu rozwiązała z nią umowę tylko dlatego, że jest Rosjanką właśnie. Będzie dramat Ukraińców, Polaków i Rosjan. Na dzień dzisiejszy mamy do czynienia z katastrofą humanitarną, której nigdy nie widzieliśmy i nawet w najgorszych snach nie przewidzieliśmy. Widzimy też ten hejt, ale nie jesteśmy w stanie w zasadzie nic zrobić. Musimy skupić się na pomocy i to wszystko.

A spotykacie się z postawą roszczeniową wśród przyjeżdżających uchodźców?

Pamiętam tylko jedną taką sytuację, na kilkaset osób, więc to naprawdę jest zachowanie marginalne. Kobieta z córką szukała schronienia i załatwiliśmy wszystko, ale ona zażyczyła sobie zdjęć miejsca gdzie będą mieszkać. Był to jednak przypadek jednostkowy. Część osób choć ma załatwiony u nas nocleg, rezygnuje z niego woląc pozostać np. we Wrocławiu, czyli dużym mieście. I taka piątka osób, która właśnie zrezygnowała z naszej propozycji koczuje już kilka dni na dworcu, więc czasami te irracjonalne wybory nie są dla nich najlepsze.

Jak ta sytuacja Twoim zdaniem będzie się rozwijać dalej? Mówię o uchodźcach, którzy do nas przyjeżdżają.

Ja przewiduję czarny scenariusz, bardzo czarny. Od początku, czyli od pierwszego dnia wojny przewidywałem, że do Polski, wbrew przewidywaniom analitykom, wjedzie ok. 5 milionów osób, ale może to być niedoszacowane. Europa nie znała takiej skali, nie oszukujmy się. Pojawią się lada dzień problemy: będą pracować dorywczo a takiego rodzaju pracy nie bardzo jest się jak utrzymać. Przyjechały do nas matki z małymi dziećmi. One nie pójdą do pracy, bo kto zajmie się maluchami. Kolejnym problemem jest jednak bariera językowa, u ludzi wykształconych nostryfikacja dyplomów. To są też ciężarne, które za chwilę urodzą. Pamiętajmy też, że uciekły do nas same kobiety z dziećmi, a więc w zawodach, w których jest najwięcej wakatów jak chociażby budowlanka, one nie popracują. Nie będzie pracy, nie będzie pieniędzy. Nie będzie pieniędzy, to skąd wezmą na jedzenie czy mieszkanie? I tak koło się będzie zamykać. Jestem ogólnie przerażony tym co nas czeka i nie śpię po nocach, bo cały czas o tym myślę, szukając jakiś rozwiązań. Nie zawsze one jednak przychodzą.

Coś pokrzepiającego na koniec naszej rozmowy?

Mamy ogromne serca, zdajemy test z człowieczeństwa. Oby tak dalej.

Zostaw komentarz

Leave a Reply

Advertisement

Facebook

Przeczytaj również

Polecamy

Na co dzień zwykle myślimy, że przed nami jeszcze długie życie i na wszystko mamy czas, szyjemy plany, marzenia, często też odkładając rzeczy na...

Wszelkie prawa zastrzeżone. © Miejska Biblioteka Publiczna w Świdnicy, 2023

Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Dzięki nim możemy indywidualnie dostosować stronę do twoich potrzeb. Każdy może zaakceptować pliki cookies albo ma możliwość wyłączenia ich w przeglądarce, dzięki czemu nie będą zbierane żadne informacje. Polityka prywatności

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Close